Syn Neptuna

Ha! Nie ma wstępu! Nie dziś! Znów nie ma!

-Alaska. Sześćset dwadzieścia sześć tysięcy mieszkańców, powierzchnia ogólna milion siedemset siedemnaście tysięcy osiemset pięćdziesiąt cztery kilometry kwadratowe. Symboliczny znak stanu: łoś.

  Nagle przeszła na łacinę, której Frank trochę liznął na lekcjach w Obozie Jupiter.

-Na północy, poza władzą bogów, spoczywa korona legionu. Spadając z lodu, syn Neptuna w toń pogrąży… – urwała i podrapała się po rozczochranej czerwonej głowie. – Hmm. Spalone. Reszta jest spalona.

Franka zatkało.

-Ella, czy.. czy to była jakaś przepowiednia? Gdzie to wyczytałaś?

-Łoś – powiedziała harpia, rozkoszując się tym słowem. – Łoś. Łoś. Łoś.

=-=-=-=-=-=-=-=

-Dach. – Zerknęła w górę, po czym powróciła do lektury, na zamian grzebiąc sobie między piórami i przewracając kartki. – Dach. Śledzenie ogrów. Ella nie lubi ogrów. Kartofle.

-Kartofle?

[…]

W dole, na trawniku, aż kłębiło się od rozpychających się między sobą ogrów, od czasu do czasu pokrzykujących w stronę domu i ciskających spiżowe kule, które wybuchały w powietrzu.

-Mają kule armatnie. A my mamy karabin na kartofle.

=-=-=-=-=-=-=-=-=

Kiedy Amazonka zaatakowała go włócznią, odskoczył w bok, przeciął drzewce no pół i ugodził ją w hełm rękojeścią miecza. Strażniczka zgięła się w pół.

-Na Marsa Wszechmogącego! – zawołał Frank. – To nie była rzymska technika walki!

Percy wyszczerzył zęby.

-Graecus zna trochę sztuczek, przyjacielu.

=-=-=-=-=-=-=-=-=

Ogier wyskoczył z klatki, rżąc radośnie. Percy i Frank cofnęli się gwałtownie.

-Hm.. czy to jest oswojone? – zapytał Frank.

Koń zarżał gniewnie.

-Chyba nie. – odrzekł Percy. – Właśnie powiedział: Zmiażdżę cię kopytami, głupi chińsko-kanadyjski dzieciuchu.

=-=-=-=-=-=-=-=-=

-Możesz być wszystkim. Tak mi powiedziała mama.

Babcia sapnęła.

-No i wreszcie w twojej łepetynie zapaliło się jakieś światełko.