Nie śpię od prawie godziny, jednak nie mogę się zdobyć na otwarcie oczu. Staram się zostać w krainie snów na tak długo jak mogę. Żeby tylko nie musieć stawiać się samej sobie i zachowywać się jak na pozycję przystało. Wysuwam rękę próbując dosięgnąć grudy piachu służącej za moje aktualne posłanie. Dziwię się gdy spotykam tam jedynie powietrze a potem miękką tkaninę. Nie otwierając oczu przesuwam się, myśląc, że Książę mógł rozłożyć koc szerzej. Za drugim razem znów spotykam pustą przestrzeń. Im niżej opuszczam dłoń, tym większe ciepło czuje na koniuszkach palców. W pewnym momencie ciepło jest tak nieznośne, że zostaje jedynie z opcją przyciśnięcia ręki do siebie I czekania aż ból ustąpi. Tylko jedno słowo przechodzi mi przez umysł i tylko ono wystarcza, żebym poderwała się z przerażeniem. Ogień. Woda nie może dotykać Ognia. Ogień nie może dotykać Wody. Wokół mnie panuje światłość, przez pięć minut nic nie widzę. Gdy rozpoznaję rozmyte kształty, nadal nie jestem w stanie stwierdzić gdzie jestem. W pomieszczeniu nikogo nie ma a tlenu brakuje. Słyszę zgrzyt zamka gdy wysoka postać stawie pierwsze kroki w moją stronę. Brązowa latynoska plama zatrzymuje się przede mną a ja powoli odzyskuję wzrok. Rozpoznaję znajome z opowieści kaszatnowe włosy, przyciemnioną skórę i oczy.
– Witam cię Panno Winslow, jak się Pani czuje?
Zamiast odpowiedzi, składam najlepszy ukłon jaki potrafię nie ruszając się z miejsca.
– Jeśli mogę zapytać: gdzie jestem? Nie poznaję tego miejsca.
– Zemdlała Panienka, mój brat, Książę Isaac, znalazł cię przed drzwiami mego gabinetu. Oficjalną wersją zdarzeń jest stres i trauma przez jakie musiałaś ostatnio przechodzić. – odpowiedziała postać. – Czy wszystko w porządku?
– Dlaczego miało by nie być? Właśnie zawaliłam sprawę, kazałam Księciu czekać. Teraz nie będzie chętny do dyskusji. Oh, a co powie ojciec! Mogę pożegnać się ze spacerami na dni! – przemawiała przeze mnie czysta rozpacz. W domu wszyscy będą tacy niezadowoleni, mogę tylko prosić o lekką karę. Nie chodzi nawet o decyzję ojca, on ma mało mocy względem matki. Nie to co tutaj, Generał Armii Jego Królewskiej Mości… o czym więcej mógłby marzyć? Ona za to, dla Arnatu jest zwykłą damą, zadowala się rozstawiając wszystkich po rogach. Będąc małą dziewczynką zawsze patrzyłam z przestrachem na rzeczy które robiła służkom. Idealnym przykładem dobroci Gwenny Winslow było zdarzenie z 10 urodzin Roisin. jedna z naszych umiłowanych służek nie dotarła za drzwi kuchni na czas, goście zdążyli zobaczyć ją przed wydawaniem dań lub napoi. Mimio naszych błagań zamknęli ją w wieżyczce przy stajni. Codziennie wymykałyśmy się dać jej jedzenie i wodę. Po powrocie nie była już tą samą kobietą jaką znałyśmy. Przez ten incydent zaczęłam bać się również bać o siebie.
– Nie kazałaś Księciu czekać, muszę przyznać, że spędziłem tu całkiem zabawny czas.
– K-Książę Cedric?
– Oto i ja! – uśmiech rozpromienił twarz młodzieńca – mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza, jednak chciałbym jak najszybciej załatwić sprawy formalne. Zrozumiem jeśli nie czuje się Panienka o siłach-
– Dam radę. – przerywam zdecydowana.
Książę uśmiecha się szerzej, nie zauważając brakach w mojej kulturze odnoszenia się do wyższych rangą. Przyciąga fotel bliżej mnie i wzdycha siadając. Psychicznie nastawiam się na długą, trudną rozmowę.
– Tak więc, najpierw muszę powiedzieć, że bardzo mi przykro z powodu twej siostry. Mimo, że nigdy jej nie poznałem czuję, że musiała mieć w sobie to coś, czego szukam u kobiet. Odważnej, żądnej podróży a za razem skromnej dziewczyny. – lekko prycha z rozmarzeniem – Aquilla dokładnie wie. Jednak nie wolno okazywać mi smutku ze względu na sytuację w jakiej stoi przyszłość Arnatu.
– Muszę się lekko sprzeciwić co do opisu jednakże podziwiam cechy przez Księcia lubiane.
– Dziękuję za tak miłe słowa. Teraz przechodząc do sedna sprawy…
“Coś się szykuje, zaraz dojdzie do tej jednej informacji której bałam się całe życie.” Stwierdzam w myślach. A więc tak ma spełnić się mój największy koszmar. Tak mam stracić wolność o którą tak długo walczyłam. O którą nadal walczę. Której nadal nie udało mi się osiągnąć, a jednak boje się ją utracić.
– Jeśli się zgodzisz – “moja wola nie mogłaby powstrzymać tego co nadchodzi” myślę – prosiłbym cię o przysługę. Nie dla mnie, lecz dla całego Królestwa. Jestem pierwszy do przejęcia tronu, nie mogę zasiąść na nim sam. Wierzę, że rozumiesz okoliczności, to naprawdę ohydne co muszę właśnie zrobić.
– Więc tego nie rób Książę. Znajdź inną. Ja nie zastąpię miejsca Roisin. – w tym momencie ostatki woli chronienia samej siebie wymuszam z siebie z niemałym wysiłkiem. Jeśli matka dowie się, że również odmówiłam Księciu nie wiem co się stanie. Na pewno nic dobrego.
– Proszę przemyśl to. Jesteś mądrą kobietą Danno, wkrótce zrozumiesz co zmusza mnie do takich posunięć. Wtedy może dasz mi szansę. Wiedz, że składam los nas wszystkich w twoich rękach. – po tych słowach wstaje i rusza z powrotem do drzwi. Uśmiech dawno zniknął z jego twarzy. A jaka szkoda, taki ciepły dodał mi otuchy. Ja również schodzę z łoża, stając przed byłym rozmówcą. Coś głęboko we mnie pęka. Nie mogę zgodzić się na propozycję mi złożoną. Mogę jednak dać nadzieję a siebie uchronić przed ciężką karą. Potrzebuję również zemsty, klęcząc nad siostrą obiecałam sobie, że znajdę Postać z Bursztynu. Przez chwilę wydaje mi się, że widzę świat takim jaki jest tutaj, okrutnym i zimnym. Tym dla którego liczy się pozycja, bogactwo, wpływy i piękno. Ale to nie mój świat, to świat Książąt i Ojca.
– Pójdę na tymczasowy kompromis. Codziennie będę zjawiać się w Pałacu, a wtedy, może przystanę na zostanie z Księciem.
Mojej decyzji przyświeca jasny cel. Przez to miejsce przewija się naprawdę wiele osób. To niemożliwie, żeby nikt nie znał tego człowieka. “To tylko tęsknota, przejdzie. Jesteś silna, nie złamiesz się dla przeszłości” powtarzam po raz setny tego tygodnia.
Książę przywraca swój lekki uśmiech uchylając przede mną głowę. W oczach ma czystą wdzięczność, jest jeszcze coś. Coś co widziałam u jednej osoby jednak nazwy tego nie znam.