Rozdział 1
Skrzywiłam się gdy ostatnie ściśnięcie gorsetu pociągnęło mnie do tyłu. Właśnie dziś, 6 zachodów od Tego dnia miałam spotkać się z Księciem Cedrickiem i uzgodnić nieznane mi jeszcze warunki. Zastanawiałam się co krąży mu teraz po głowie. Nie licząc balów nigdy nie raczył się z nią spotkać, nie mówiąc już o mnie. Widywał go jedynie nasz ojciec. Podziękowałam służce wpinającej czarne muszleki w moje włosy i postawiłam pierwsze kroki w stronę schodów. Suknia koloru brudnego granatu falowała przy każdym kroku, a kosmyki, które wypadły z koka wpadały mi do oczu. Zupełniejakby toń ożyła i osiedliła się na mnie. W Arienacie panowało wieczne lato, więc moje dłonie nad ramiona okrywały czarne rękawiczki, złoty herb rodu Winslow zajmował stałe miejsce nasamej górze tkaniny. Zgodnie z tradycją, równo do tygodnia po śmierci bliskiego ręce musiały być jak najbardziej zasłonięte. Ojciec spoglądał na mnie z uznaniem, szukając niedociągnieć, które można łatwo poprawić. Nie znajdując nic poprowadził mnie do karocy. Oddalając się spojrzałam na nasz dom, czując, że to będzie długi dzień.
Wchodząc do zamku czułam się inaczej niż zazwyczaj. Zawsze przybywałam tu sama, witała mnie zawsze ta sama osoba. Teraz ludzie byli wszędzie, krążyli i szeptali słowa których nie mogłam dosłyszeć. Niektórzy wskazywali na mnie palcami jakbym była jakimś dowodem na rozprawie. Księżniczka Aquilla podeszła do mnie z wyrazem twarzy jakiego jeszcze u niej nie widziałam. Ona wiedziała co się dzieje, jednak nie mogła mi tego ujawnić. Bez słowa szłyśmy nieznanymi mi korytarzami wypełnionymi obrazami. Z każdego malowidła przyglądały mi się twarze przodków, jakby próbując ostrzec. Potrząsnęłam głową mówiąc sobie, że nie pora na rozmyślania o przeszłości. Należy skupić się na najbliższej przyszłości, czekającej za drzwiami prowadzącymi do ogrodu. W którymś momencie wędrówki ojciec oddalił się zostawiając mnie sam na sam z księżniczką. Stanełyśmy przed szklanymi drzwiami. Zaczęłam poprawiać suknię, musiałam wyglądać idealnie.
– Oh przestań muszelko – księżniczka zwróćiła się do mnie przezwiskiem z dzieciństwa – wyglądasz prześlicznie! Nie powinnam ale, muszę dać ci radę: Nie sprzeciwiaj się Cedrickowi.
– Proszę, nie oczekuj ode mnie, że zawładnę całym swym charakterem – szepnęłam.
– On nie jest złym człowiekiem. Wierz mi lub nie, oboje wiemy co planują nasze rodziny, będzie tylko próbował cię od tego uratować. – ostrzegła mnie Aquilla.
Niepewnie potaknęłam głową i odchyliłam drzwi. Zapach kwiatów uderzył we mnie zanim zdążyłam wejść do ogrodu. Po kilku krokach ujrzałam jedyną postać w pomieszczeniu, nie licząc mnie i strażników. “Oto on, Książę Cedric” pomyślałam z lekką obawą. Nie zdążyłąm dojść do postaci gdy książę odwrócił się w moją stronę. Przez chwilę staliśmy lustrując się wzrokiem. Pierwszy rzucił mi się w oczy brak korony na głowie. Potem zaóważyłam kręcone blond włosy, lśniące pod wieńcem z bordowych kwiatów nieznanej mi rasy. Piegi na policzkach starały zabrać całą uwagę, nie zostawiając nic oczom koloru raz morelowego, raz fiołkowego. Kwiaty idealnie współgrały z prostum strojem księcia. Można było powiedzieć, że młodzieniec wrócił właśnie z konnej jazdy, gdyby nie czystość odzienia. Właśnie wtedy, gdy w jego oczach zalśnił uśmiech, a ręka powędrowała w moją stronę, pozwoliłam sobie na spokój. Wzięłąm go pod rękę i pozwoliłam oprowadzić po ogrodach rodziny królewskiej. Nie do końca zwracałam uwagę na to co mówił, dopóki nie usłyszałam słów “mam nadzieję, że jesteś obyta z końmi, ponieważ muszę cię stąd zabrać”.
– Słucham – zapytałam z niedowierzaniem – Co z tym, dlaczego tu przyszłam? O ilę się nie mylę, mieliśmy rozważać możliwości pozostałe nam po śmierci mej siostry.
– My nie mamy nic do powiedzenia w aktualnej sytuacji. Myślałem, że Aquilla przekazała ci wszystkie instrukcje.
– Powiedziała tylko żebym- urwałam pociągnięta w stronę najbliższego konia.
Książę praktycznie wrzucił mnie na karego wałacha po czym dosiadł własnego, identycznego jak mój. Ruszył w stronę najbliższej bramy, strażnicy próbowali go zatrzymać. Widząc, że do ogrodu wchodzi mój ojciec i rusza szybkim krokiem w moją stronę, ruszyłam galopem. Razem wypadliśmy za teren należący do Pałacu. Nie znałając tych terenów postawiłam na wiedzę mego przewodnika. Podążałam za nim aż zatrzymał konia w wąwozie. Dotychczas każde zapytanie o cel podróży zostawała za mną bez odpowiedzi, jednak jak spojrzałam w oczy chłopaka, wyczytałam znich, że sam tego nie wie. Wiedział tylko, że musimy zrobić, co zrobiliśmy. “Uciekłam z zamku” uderzyło we mnie. “Ze strony ojca i innych wygląda to, jakby Książę Cedric uprowadził mnie”przeraziłam się. W takich sytuacjach reputację nas obojga można uznać za zniszczoną. Myśli szalały po mojej głowie i nie mogłam się skupić na niczym w okół. Z transu wyrwał mnie ciepły, a za razem lekko drwiący, głos.
– Mi Vida, przestań myśleć i przebierz się. – podał mi luźne spodnie, koszulę, pelerynę i buty – to siostry, macie taki sam rozmiar.
Nadal w szoku schowałam się w krzakach na uboczu. Miał rację, ubrania pasowały na mnie idealnie. Wracając, zobaczyłam, że książę siedzi tyłem do mnie wpatrując się w zachodzące słońce. Jakby wyczóając moją obecność poklepał skrawek materiału na podłorzu. Niepewnie usiadłam i wzięłam podarowane mi jabłko w ręce. Książę zaczął opowiadać do gwiazd legędę o wróżce i myszy, a ja nawet gdybym nie chciała, odpłynęłam w krainę marzeń.